by Herflik:
Jako, że z autostrady świata się nie zwiedza, czym prędzej przerzuciliśmy się na drogi dwu, a potem trzycyfrowe - tylko to pozwala spotkać miejscowych. W końcu to ludzie tworzą atmosferę każdego miejsca. Jadąc przez kolejną wioskę zauważyliśmy ciekawe zjawisko. Tuż przy drodze, w przykościelnym ogrodzie, odbywała się msza. Niby normalne, bo remont w kościele, ale biorąc pod uwagę odbywający się akurat odpust wyglądało to cokolwiek dziwnie. Na naczepie od TIR-a stał ksiądz wraz ze swoją "świtą", a ludzie biorący udział w tym "Bizancjum" stali pośród drzew. Tuż obok nich pod płotami stali faryzeusze handlujący na miejscu czym popadnie - jak dla mnie - przedziwne zjawisko. Guma walnął kilka fot, po czym wsiedliśmy w auto i coraz węższymi drogami podążyliśmy ku północy. W pewnym momencie na drodze pojawił się szuter, chwilę później trawa. Biorąc pod uwagę, że sporadycznie pojawiały się kałuże, a mapa mówiła, że wszędzie wokół nas są bagna, powoli docierało do nas, że w każdej chwili może przestać być śmiesznie. I nagle stało się - utknęliśmy i gdyby nie ten napotkany niedźwiedź, który nam pomógł to pewnie do dziś byśmy się stamtąd wypychali. Dobrze że są jeszcze ludzkie zwierzęta na świecie.... ;)
by Guma:
Co ty z tym niedźwiedziem? jeszcze ludzie uwierzą..
To był jeleń.. ;]
A Amen z Tir-a to rzeczywiście hit. W całej otoczce odpustowo-pierogowej - pamiętne doświadczenie ;]