Drugi dzień w Pokarze miał obfitować ilością zaliczonych punktów turystycznych, ale rzeczywistość pokonała ambitne zamiary. Wybraliśmy wspinanie się na SARANGKOT – górka (1592m n.p.m.), z której podziwiać można ANNAPURNĘ (8091m n.p.m.) oraz kilka innych sąsiednich himalajskich szczytów. Najlepsze widoki są o świcie i o zmierzchu. My - na przekór chyba samym sobie – Sarangkot zbowywaliśmy w pełnym słońcu, aby ze szczytu podziwiać pięknie i szczelnie osłonięte solidna warstwą cumulonimbusów czy innych hmurzysk Himalaje.
W Pokarze, wśród wielu dostępnych dla turystów atrakcji, można wybrać lot paralotnią z instruktorem [tutaj PARAGLIDING]. Nie jest to tania impreza, porównując do innych lokalnych cen: godzina w powietrzu kosztuje 100 euro. Starty paralotniarzy odbywają się ze zboczy Sarangkot, tylko niewiele niżej samego szczytu góry.
Paralotnie odpuściliśmy, ale w drodze powrotnej ze szczytu zaserwowaliśmy sobie troszkę emocji – i to po znacznie niższej cenie za osobę :) ZJAZD Z SARANGKOT NA DACHU MIEJSKIEGO BUSA. Oczywiście znów spięte udo, jak nocą, w drodze do Pokhary. Powoli zaczynam się przyzwyczajać, choć na serpentynach po prostu wypada się pobać – w małych ilościach to porządane uczucie :) Kolejny extrim zaliczony. Definitywnie polecam – u nas na dachu IKARUSA nie pojeździsz [przynajmniej legalnie]!!
Acha – góry nieśmiało ukazały swoje szczyty, gdy już ujeżdżaliśmy dach TATY.. [HOLOGRAMY jedne, no!! Gory wyglądały tak poteznie, nawet w oddali, jakby namalowane – więc tak je nazwaliśmy].
Paralotnie zastąpiliśmy RAFTINGIEM. Dziś wykupiliśmy 2-dniowy spływ górską rzeką Seti!
Pokara [szczególnie Lakeside – część miasta nad jeziorem z wieloma hotelami i sklepami, w której mieszkaliśmy] bardzo mi się podobała. Jeśli wybieracie się do Nepalu, chcecie ruszyć na trekking po Himalajach, to można tu kupić bardzo tanio całkiem wysokiej jakości podróbki sprzętu i odziezy górskiej. Przed zakupem najlepiej posprawdzać ceny tego samego towaru w wielu sklepach. Z racji wielu zagranicznych turystów przyjeżdżających do Nepalu/Pokhary, nastawienie handlarzy jest inne niż w Indiach. Wchodząc do jednego ze sklepów z opuszczoną już do połowy roletą, sprzedawca krótko oznajmił mi „CLOSED”. W Indiach raczej nie do pomyślenia. Pierwszą cenę, którą usłyszysz, zawdzięczasz swojej twarzy – jej kolorowi. Przykładowo jeśli taki kupiec sprzeda plecak „bogatemu amerykańskiemu turyście” za 2000 rupii [to i tak około 66 pln, no ale nie tyle tu należy płacić:], bez targowania, to już sobie wbił do głowy, że każdy biały jest zdolny tyle zapłacić i strasznie mu serce twardnieje, kiedy do jego sklepu wchodzi biały, ale „biedny Polak” i mówi „uuu, too exepnsive, my friend”. I co mnie jeszcze tu denerwuje, to ich „daj mi swoją cenę”. Wiadomo, że każdy chce kupić jak najtaniej. Prawie się obrażą jak zaoferujesz za mało. Podobnie jak wejdziesz do sklepu tylko z zamiarem rozglądania się. Trza być twardym i tyle. Można zbić ceny nawet o połowę ;)
Rozmawiałem z chłopakiem z Niemiec, który przyjeżdża tu [i ogólnie do Nepalu] na kilka miesięcy, każdego roku – LUCKY ONE! POKHARA – zdecydowanie polecam !!!
Lokalny bus: 20 rupii/os.
2-dniowy RAFTING: 70$/os
[dostaliśmy rabat z 80$ - dzień wcześniej wypożyczaliśmy kajaki na jezioro w tej samej firmie – GANESH KAYAK. Szefem jest francuz, który mieszka w Nepalu ponad 30 lat, bardzo miły facet]
Obiadokolacja w restauracji ok. 200 rupii/os. [zależy od głodu ;]