Dalej pada... zdecydowalismy sie opuscic wyspe dzien wczesniej, niz planowalismy. Balem sie, ze przepadnie nam lot porotny do Kalkuty, jesli nie dostaniemy sie na czas do Port Blair. Wstalismy, spakowalismy sie... no i sie okazao, ze prom odwolany. Ups! Jestesmy uwieznieni na wyspie :]
Francuskie malzenstwo z naszego resortu ma lot jutro, wiec maja "cieplej", niz my. Oni moga przebukowac lot placac 750Rs/os. Ja nie wiem, jak to wyglada z naszym lotem, ale wolalem sie o tym nie przekonywac i nie musiec tego sprawdzac. Na Neil powinny przyplynac dzis jeszcze dwa promy. Czekamy. A desz pada..
Sniadanie w PPR:
- 2*banana pancake
- 2*lemon tea
- banana shake
125Rs
Obiad w PPR:
- 2*egg fried rice
- 2*tomato soup
- banana pancake
- 3* lemon tea
220Rs
Rachunek za 6 noclegow w Pearl Park Resort + wszystkie posilki = 2450Rs
Po utracie resztek nadziei uslyszlelismy "SZYBKO, PROM PLYNIE!". Obsluga resortu byla nekana przez nas co pol h, aby dzwonic i sprawdzac, czy prom wyplynal z Port Blair i zmierza po nas :] Ostatecznie wypatrzyli prom z plazy i w ekspresowym tepie znalezlismy sie na molo, do ktorego wlasnie dobijal stateczek.
Trasa powrotna do Port Blair przebiegala [przeplywala w sumie] przez Havelock. Czekalo nas ponad 4h na lajbie.. ciezkie godziny, jak sie okazalo :]
Deszcz juz nas nie zmoczyl, ale robily to fale, chlapiace nawet na rufie. Szybko dolaczylem do Marty przy burcie, bo w srodku panowal straszny zaduch, a pasazerowie powoli zaczeli odczuwac reakcje organizmu na atak fal na nasz maly stateczek. Pomoglem Marcie karmic rybki naszym obiadem :] Raz przezylem sztorm, plynac malym statkiem, ponad 20 lat temu na Morzu Czarnym, jeszcze w ZSRR. Nigdy wiecej malych stateczkow przy niepewnej pogodzie. Tak mnie zmeczylo to zeglowanie [cos jakby kac + ogolne wyczerpanie i brak sil]. Do Port Blair doplynelismy po 20stej.
W Port Blair zalogowalismy sie w SAMPAT LODGE, przy Aberdeen.
Pokoj z lazienka: 250Rs/doba
Zepsulem wiatrak na wejsciu [sam sie zepsul w sumie, tylko wlaczniki rozgryzalem, jak zawsze - ktory co wlacza - no i wentylator juz sie nie wlaczyl :]. I wyszlo nam na dobre, bo zmienili nam pokoj [ten sam standard], ale na schludnieszy [+sedes gratis:].
---- Od dwoch dni meczymy sie ze strasznie swedzacymi chrostami, ktorymi nas obsypalo. Jak doszlismy, to musi byc opozniona reakcja na ukaszenia przez SANDFLIES. Okropnie dreczace bable denerwuja praktycznie non-stop. Zdrapywanie ich raczej nie jest zalecane. Wszelkie otrarcia "kropek" o ubrania, natychmiast przypominaja o obecnosci "upierdlistwa" i czlowiek zaczyna sie drapac. Sam sobie zapislem spirytus [salicynowy], ktorym przemywamy chrosty, aby przyspieszyc ich wysuszanie.
Tuk-tuk z portu pod CLOCK TOWER na Aberdeen: 40Rs
Pasta Colagate + nowa szczoteczka: 80Rs
Kolacja [ryz jajowy, ryz veg i 2*tea]: 122Rs
Masc QUADRIDERM: 34Rs [raczej nic nie pomogla, to nam dali w aptece]