Opis ostatnich dni gotuje sie dluzej niz przypuszczalem.. :]
Gorzysty srodek wyspy nie zachwyca pogoda, a temperatura wymogla wciagniecie dresu. Jutro ruszamy na poludnie, nad ocean. Licze na poprawe pogody, gdy w kapielowkach bede wkraczal na plaze.
Dzis nie udala nam sie wyprawa do miejsca o nazwie WORLD'S END (Koniec Swiata) w Parku Narodowym HORTON PLAINS - skala, z ktorej podziwiac mozna sliczne widoki. Taksowka, ktora kosztowala nas ostatecznie 2500 SRS, zawiozla nas pod brame wejsciowa do parku, gdzie sie okzalo, ze wstep jest platny.. (nikt nas o tym nie poinformowal wczesniej, a i w przewodniku nie bylo o tym wspomniane): 40 rupii dla lokalnych, a ponad 1600 dla turystow!!! RASIZM, o ktorym juz wystarczajaco pisalem a propos wstepow do roznych obiektow. Na dodatek mgla byla taka, zeby nozem kroic. Wrocilismy z drogiej przejazdzki taksowka w gory... :/ Po drodze zatrzymalismy sie na darmowa herbate na plantacji PEDRO TEA ESTATE.
Wracajac wieczorem do hotelu wstapilismy do kosciola katolickiego, zwabieni muzyka, ktora wychodzila poza mury poprzez otwarte drzwi swiatynii. W srodku dzieci/mlodziez spiewaly koledy - mialy probe. Koledowanie odbywalo sie po angielsku, wiec mialem okazje uslyszec swiateczne piesni, ktore kojarzyly mi sie glownie z filmami, a wtych atmosfera swiateczna najczesciej na wysokim poziomie :] Slyszac "Cicha Noc" [po ang.] i wiele innych bozonarodzeniowych melodii, spiewanych przez wesole dzieciaki, pierwszy raz poczulem "Magie" zblizajacych sie swiat - swiat na Sri Lance! W kosciele siedzielismy ponad pol godziny.
W cottage'u, w ktorym nocowalismy (3min piechota od hotelu rodzicow Karoliny) dostalismy wieczorem pyszny zestaw dan, typowo singalskich (ryz z curry, kurczak, warzywa przyrzadzone na kilka sposobow). Pycha! W cztery osoby, za stol pelen tych smakowitosci, zaplacilismy 1870 SRS, czyli tanio. Byly to najprawdziwsze singalskie dania, jakie jadlem na wyspie.