Od rana Koniaków tonął w strugach takiego deszczu, jakiego jeszcze w życiu nie widziałem. Wycieraczki w samochodzie nie nadążały wykonywać swojej pracy. Przydrożne latarnie gubiły gdzieniegdzie rozeznanie między dniem a nocą. I nie dziwne, bo momentami niebo było ciemno szare a ściana wody dosłaniała swoje.
Wisła i Ustroń zostały z tychże głównie powodów pominięte w planie zwiedzania. Wyprzedzenie burzy umożliwiło spacer po Cieszynie. Oczywiście wypadało przejść przez most i znaleźć się na moment w Czechach :] I znów zaczęło kropić..