Celem dnia byla wycieczka na najbardziej wysuniety fragment stalego ladu na Sri Lance. To miejsce to cypel z latarania morska w miasteczku DONDRA, na zachod od Unawatuny/Matary.
W drodze powortnej zjadlem klasyczny singalski obiad na chodniku [tzn jadlem z pudelka] w MATARZE: ryz z curry [jedzony rekoma:]
W Mirrisie zatrzymalismy sie na krotka kapiel. Dostalismy taki wpier..dziel od fal, ze ciezko to sobie wyobrazic. Mnie obrocilo pod woda dwukrotnie, a Marcie o malo nie zlamalo obojczyka :] Cala akacja oczywiscie na plyciznie, gdzie woda siega do kolan, a uderzajaca fala siega duzo wyzej, niz czubek glowy. Raz skoczylem bokiem na nadciagajaca fale, jak skakalo sie na matrac na scianie w szkole - po paru sekundach podnosilem sie wytarzany w piachu, jakbym sie odbil. Fajnie bylo :]]]]]]]]]]]]
Bus Unawatuna-Matara: 38/os.
Bus Matara-Dondra: 9/os.
Wstep na latarnie morska: 0/os.
[Chlopaki z latarni chcieli skasowacpo 250 rupii od osoby, ale nie mieli biletow do zaoferowania, a do kieszeni nie dajemy tm bardziej. "No tickets-no money" uslyszeli, a my z tupetem weszlismy na gore za darmo:]
Bus Dondra-Matara: 9/os.
Bus Matara-Mirissa: 18/os.
Bus Mirissa- Unawatuna: 50/os/ [semi-luxury bus...blabla -ciut wiecej miejsca, AC i juz drozej]
Kolacja w barze na wchodzie plazy: 990 [spaghetti, pizza, 2xfanta] - ogolnie niesmaczne..
Deser po kolacji [A co! Na Sri Lance moj zoladek juz odzyl :]: 280 [lody z owocami i ananas w ciescie z lodami]. I to byl pierwszy posilek w SUNIL GARDEN RESTAURANT & GUEST HOUSE. Od teraz jadalismy juz tylko tam: dobre jedzenie w dobrej cenie.