Po ponad 100 dniach nieobecnosci wrocilismy do Wroclawia. Nawet orkiestra gra na nasza czesc (Wielka i Swiatecznej Pomocy :)
Małe podsumowanie wyprawy...
Poza tym, że na moim dysku przybyły 3342 nowe pliki w formie zdjęć i filmików, które muszę ogarnać, poukładać, wybrać część i wywyołać, to w mojej pamięci zagościło wiele miłych, ciekawych i pouczujących wspomnień [Im więcej plików przybywa, tym mniej obciążamy głowkę, fotki zapamiętują więcej i na dłużej. Róbcie fotki dziatki!:].
Mam nadzieję, że fakty i mity opisane przeze mnie okażą/okazały się pomocne dla innych użytkowników GEOBLOGa. Cieszę się również, że niektórzy poświęcali pare minut dziennie, aby sprawdzić, czy Kamiński żyje i czy żyją inni skazani na jego towarzystwo. Może coś w główkach zostało również [sam nie miałem pojęcią o istnieniu Andamanów pół roku temu:]. Jeszcze raz duże DZIĘKUJĘ wszystkim pomocnym :*
Oto nasze TOP 10 przygód ze stu dni spędzonych poza domem
[najbardziej emocjonujące]:
10.
80KM W 9H, CZYLI LENIWY ZJAZD "POCIĄGIEM ZABAWKĄ" Z PODNÓŻY HIMALAJÓW.
9.
WALKA Z FALAMI NA PLAŻACH SRI LANKI, NAJCZĘŚCIEJ ZAKOŃOCZNA WYGRANĄ FAL NA PUNKTY [CZASEM KNOCK OUT].
8.
DZIESIĄTKI, JAK NIE PONAD SETKA, DAŃ [LECZ BEZ KARPIA], CZYLI POLSKA WIGILIA NAD BASENEM I POD PALMAMI.
7.
KOLOR WODY U WYBRZEŻA NEIL ISLAND ORAZ SNURKOWANIE NA ANDAMANACH.
6.
WYKRĘCONE FOTELE I WATA DO USZU, CZYLI LOT SAMOLOCIKIEM DO LUKLI W HIMALAJACH [ZE ŚWIADOMOŚCIĄ, ŻE 2TYG. WCZEŚNIEJ WIEŻA ZANOTOWAŁA O JEDEN START WIĘCEJ, NIŻ LĄDOWAŃ...]
5.
WIDOK MT. EVERESTU - CHOĆ Z DALEKA, TO NA WYŻSZĄ GÓRĘ NIE MOŻNA JUŻ SPOJRZEĆ.
4.
JAZDA NA DACHU AUTOBUSU W NEPALU - U NAS NIE MOŻNA, WIĘC WIADOMO ŻE FRAJDA!
3.
KARMIENIE ŻÓŁWIA W OCEANIE - ŻDANE AKWARIUM: FALE, GAD W SKORUPIE I PEŁNE GARŚCIE GLONÓW [+PODWODNY APARAT, ŻEBY UWIERZYLI:]
2.
RAFTING - WODA, SKAŁY, BLIZNA NA NOSIE I TAKIE TAM
1.
KĄPIEL ZE SŁONIEM W NEPALU- NAJWIĘKSZE STWORZENIE NA LĄDZIE, KTÓRE ODSTRASZA SAMEGO STRACHA PRZED NIM :] PO TRĄBIE NA GRZBIET - TO TRZEBA PRZEŻYĆ!
Wszystko było fajne, to TOP to tak dla picu :p
Jak wiele może się wydarzyć w ciągu jednego dnia, mogę powiedzieć dopiero teraz, kiedy porównuję dzień w podróży z "dniem codziennym" w domu, kiedy w ciągu kilkunastu godzin pomiędzy przebudzeniem, a zaśnięciem, nie wydarzyło się NIC. Po tygodniach życia wzorowanego na egzystencji ślimaka [WSZYSTKO CO MAM, TARGAM SAM:] zmieniaja się priorytety, a lista potrzeb znacznie się skraca. Czysty t-shirt wcale nie oznacza, że plamy się sprały. Wyprany w wodzie z mydłem jest pachnący jak po starciu z Persilem Kolor i Lenorem. Jak koszulka śmierdzi za bardzo, można wymienić na mniej śmierdzącą. Można też kupić nowy [za 1$], ale po co skazywać go na los poprzedników [ubył 1$, przybył jeden t-shirt więcej do noszenia - nie opłaca się:]. Nie było też za dużo okazji do nudy. Było tyle do zobaczenia, albo było tak cieżko lub przeciwnie - tak wygodnie - że nuda spoglądała na nas z zawiścią i szukała innych ofiar.
Historie napotkanych w dordze ludzi, których świat przyciąga często mocniej, niż domowa kanapa, bywały tak niesamowite, zabawne lub godne podziwu, że nasza wyprawa może zyskać miano co najwyżej "FAJOWEJ". Nieskromnie wciąż pozostane dumny z faktu, że mi się udało: zdecydować się, zorganizować, pozostawić w domu lokalne sprawy i kłopoty, wyjechać, przeżyć [ten składnik nie zawsze był zależny ode mnie:] i wrócić. Najintensywniejsze trzy miesiące mojego życia dobiegły końca. Wrócić do domu jest równie przyjemnie, jak od czasu do czasu go opuścić.
Plany już są.. Pozostaje: zdecydować się, zorganizować, pozostawić w domu lokalne sprawy i kłopoty, wyjechać, przeżyć [te składnik nie zawsze będzie zależny ode mnie:] i wrócić. Do zobaczenia na blogu.... :]]]