Drugi dzien splywu to juz tylko ok 3h na rzece. I podobnie jak dnia poprzedniego, tuz przed meta mielismy maly wypadek. Tym razem z pontonu wypadl nasz doswiadczony sternik. Karolina i Marta walnely nosem, nawet nie wiadomo dokladnie w co. Karolina miala drobny krwotok, Marta stracila troszke wiecej krwi. Obecnie nosi ladny strup na srodku nosa - jest duza szansa na mala blizne ;)
Dziad i dwie "damy" plywajace na pontonie w sari i z torebka w reku przezyly splyw...
Poobijani, ale zadowoleni ruszylismy na dachu lokalnego busa do Parku Narodowego CHITWAN [Marta zostala w kabinie - nie ryzykowala ze jej plaster z nosa zwieje :].
Atrakcje czekajace na nas w CHITWAN zostawilismy sobie na nastepny dzien.