Geoblog.pl    Shaolin    Podróże    ŚWIĘTE KROWY, HIMALAJE, SZWALNIA ŚWIATA I LIŚCIE HERBATY    Samolot do Lukli i w gory!!
Zwiń mapę
2008
21
paź

Samolot do Lukli i w gory!!

 
Nepal
Nepal, Lukla
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9279 km
 
DO SZCZESLIWEGO USLYSZENIA ....IDE POD MT. EVEREST !!

Lotniskowiec „LUKLA”

Lotnisko w Katmandu standardami przypomina dworzec PKP w małym polskim miasteczku. Kontrola osobista jest raczej symboliczna. Nie ma problemu z wnoszeniem płynów na pokład samolotu itp. Wyśmienicie prezentują się w hali odlotów pakiety jajek wśród wszelakich produktów lecących w Himalaje :] Bagaż ważony jest na klasycznej wadze wskazówkowej [pamiętam podobną z dzieciństwa, znajdowała się na poczcie na Biskupinie – miała naklejkę ze smutnym pieskiem :]

Przy odprawie okazało się, że nie ma nas na liście.. Kazano nam poczekać, a po pokazaniu się w celu przypomnienia o naszych skromnych osobach, poinformowano nas, że lecimy o 9:30. Kolejna symboliczna kontrola osobista i znaleźliśmy się w „poczekalni”, gdzie zetknąłem się z najdroższym SNICKERSEM w moim dotychczasowym życiu – ok. 7zł/.szt.

Na płytę lotniska zawiózł nas busik [podobny do lokalnych – rzęch:]. Staliśmy swobodnie obok pasa startowego czekając na lądowanie maszyny, która mamy lecieć. Po chwili statek powietrzny AGNI AIRLINES stał już obok nas. Postój trwał dłużej niż zwykle, ponieważ obsługa wymontowała nadmiar foteli.. lecieliśmy w 8 osób, ze stewardesą !! Zaraz po zajęciu miejsc, uśmiechnięta dziewczyna serwowała z tacy cukierki i ... watę [leżał jeden kłębek – każdy mógł urwać do woli – nie jakieś tam mini opakowania :] do uszu. Drzwi do kabiny pilotów nie było, więc widok normalnie niedostępny pasażerom, mieliśmy zapewniony przez kolejne kilkadziesiąt minut. Wystartowaliśmy ok. 10:30, z 2-godzinnym opóźnieniem [czasem loty są odwoływane, więc i tak pozytywnie].

Lot trwał ok. 40 minut, ale dostarczył mi emocji jakich żaden inny rejs powietrzny wcześniej nie zdołał. Należy wspomnieć fakt, który potęgował stres – 2 tygodnie wcześniej na tej trasie samolot YETI AIRLINES [Wielką Stopą wracaliśmy :] rozbił się podchodząc do lądowania w Lukli.. Wkrótce osiągnęliśmy pułap, który pozwalał na podziwianie górzystego ukształtowania terenu Nepalu i samych Himalajów na horyzoncie [miejsca w samolocie nie są numerowane, dlatego aby podziwiać widoki gór lecąc do Lulki trzeba powalczyć o „pole position” przed wejściem do maszyny i zająć miejsca po lewej stronie]. W trakcie tego lotu miałem najbliższe prawdziwym wizje, jak wygląda sytuacja, kiedy „coś idzie nie tak” i jak może czuć się człowiek w takiej sytuacji. Turbulencje są strasznie odczuwalne. Trasa ponad górami sprawia, że w jednej chwili lecimy wysoko ponad doliną, a kilka sekund później niewiele ponad czubkami drzew. Lądowanie…nawet nie zauważyłem, jak niespodziewanie grunt „podjechał” pod koła samolotu. Jest to niewątpliwie jeden z krótszych pasów na świecie – położony na zboczu góry, zbudowany pod kątem ułatwiającym hamowanie przy lądowaniu i dającym większą prędkość przy starcie. W pierwszych scenach „Golden Eye” James Bond ścigał samolot zbliżający się do urwiska – tu nawet sam 007 nie miałby szans :]

Prosto z samolotu [z mała pauzą na posiłek] rozpoczęliśmy trekking na trasie Lukla [2850m n.p.m.] – Chablung – Ghat – Phankding – Monjo [2800 m n.p.m.]. Pierwszy dzień przeważał w zejścia, jakby Himalaje nie chciały odstraszyć nowych gości. Widoki? Myślę, że opisywać nie ma co – trzeba zobaczyć samemu.

Krótki wątek o himalajskim budownictwie.
Hotele [najczęściej] lub cokolwiek murowanego, powstają tu w niesamowity sposób. Ściany buduje się z kamieni. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że każdy prostopadłościan [wielkości pustaka] jest ręcznie [dłutem] wykuwany ze skał. Zakwaterowanie w pobliżu „placu budowy” zapewnia dźwięk metalowo-kamiennego stukania budowniczych, wydobywających z kolejnego głazu formę „cegły” [foto].

Dzisiejsza trasa zajęła nam 4,5h, od 11:30 do 16:00. Nocleg mieliśmy w guesthousie w Monjo. Tutaj pojawiły się u mnie pierwsze objawy choroby wysokościowej – zawroty głowy, brak apetytu, problemy ze snem z jednoczesnym zmęczeniem [polecam bliższe zapoznanie się z tematem AMS-Acute Mountain Sickness – altitude sickness, czyli CHOROBA WYSOKOŚCIOWA].

Nocleg: 200Rs/pokój
1l wody mineralnej: 100Rs
[Polecam napełnianie butelki w źródłach na szlaku. Jesteśmy wyposażeni w środek, który dawkuję się w liczbie 3 kropel na litr wody, i który ma tą wodę uzdatniać. Jednak nie za każdym razem chciało się nam tą miksturę dodawać – kosztowała 25Rs za mini buteleczkę, więc jakimś cudem też pewnie nie jest, a ile to razy piło się „kranówę” pewnie 100 razy gorszą od himalajskiego potoku :]
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
Tommer
Tommer - 2008-10-21 03:17
Trzymam kciuki za Was. Uważajcie na yeti ;) i inne badziewia.
 
SZEFcu
SZEFcu - 2008-10-21 12:07
P O W O D Z E N I A.....(żeby tylko nie miały "trudnych dni") - jeśli tak - szukaj najbliższego Yeti...może Cię obroni
 
SZEFcu
SZEFcu - 2008-10-29 10:24
Mostek prawie jak na Opatowickiej ;)
Powodzonka z Yeti
 
 
Shaolin
Tomek Kamiński
zwiedził 10% świata (20 państw)
Zasoby: 324 wpisy324 144 komentarze144 3898 zdjęć3898 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
05.04.2013 - 12.04.2013
 
 
16.01.2013 - 23.02.2013
 
 
07.04.2012 - 10.04.2012