Geoblog.pl    Shaolin    Podróże    ŚWIĘTE KROWY, HIMALAJE, SZWALNIA ŚWIATA I LIŚCIE HERBATY    Ostro do góry !!!
Zwiń mapę
2008
22
paź

Ostro do góry !!!

 
Nepal
Nepal, Nāmche Bāzār
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9292 km
 
Drugi dzień to tylko 3,5h marszu, ale za to cały czas do góry. Po drodze przeprawialiśmy się przez kolejne mosty przerzucone nad kanionami i dolinami rzek [stosunkowo nowe konstrukcje – widziałem raz ruiny starszej kładki – skracające i ułatwiające drogę]. Na szlaku panuje niemały ruch o tej porze roku [koniec października]. Uczestnicy tego ruchu to turyści – wielu narodowości, SZERPOWIE – lokalny lud, którego profesją od dawna jest transport dóbr obcokrajowców oraz zaopatrzenie miejscowości położonych coraz to wyżej na szlaku [czyli głownie też dla dobra turystów] i bydło zwane ZOO – mieszanka krów i jaków, a wyżej - same jaki [czasem też konie i osły].

Czytałem o Szerpach, ale dopiero widok ich „w akcji” [na tle mnie dyszącego z niespełna 10kg-mowym plecakiem] wzbudził we mnie podziw dla tych ludzi. Przeciętny „tragarz” jest niski [Szerpowie noszą ciężary od młodości, zapewne to jedna z przyczyn niskiego wzrostu], często tylko w klapeczkach, niesie na plecach kosz PRZEŁADOWANY towarem/bagażem, który podtrzymuje ciężar pasem założonym na czole. Jeden człowiek jest w stanie nieść ponad 50kg przez 10h jednego dnia! Większość Szerpów ma „laskę”, która pomaga się wspinać oraz służy jako podpora pod ciężar bez konieczności zdejmowania go z pleców. Niesamowite zdrowie i kondycja!

Turystów na szlak można podzielić na kilka grup. Zapaleni „górale”, czasem rysami twarzy mówiący ile łańcuchów górskich przemierzyli wzdłuż i wszerz. Kolejni to „nie-chorzy na góry” podróżnicy, którzy przybyli zobaczyć Himalaje z niemniejszym zachwytem, niż zakochani w górach trekkingowcy. Ciekawą część stanowią wszechobecni japończycy. Młodzież w dresikach i sportowym obuwiu z ipodami w ręku, a starsi, np: w wersji super lux – na wynajętych końskich grzbietach. Ogromy odsetek himalajskich zdobywców to uczestnicy zorganizowanych wypraw. Bardzo często na plecach Szerpów lub ZOO widać właśnie ich bagaże [karawana kilkunastu/kilkudziesięciu jednakowych wodoodpornych toreb]. Także część indywidualnych turystów często korzysta z usług tragarzy – idzie sobie pan z panią z aparatami i bidonami w dłoniach a za nimi [a często i tak przed nimi :] Szerpa z dwoma 70-litrowymi plecakami.

Szlaki nie rażą ani czystością, ani zaśmieceniem. Znaki przypominają turystom o odpowiednim zachowaniu się w górach – wiadomo, durni nie brakuje. Jednak moim zdaniem, sami Szerpowie są odpowiedzialni za połowę syfu obecnego na i obok szlaku [kiepy, papierki po gumach itp.]. Siedziałem naprzeciw młodego Nepalczyka, który bez skrępowania cisnął opakowaniem po Milce na środek drogi… Część Szerpów spoczywa głęboko w szponach $$$ i poza pieniędzmi mało ich co obchodzi. Część.., ale da się to zauważyć. Szkoda.

Do NAMCHE położonego na 3480m n.p.m. dotarliśmy w południe. Jest to największa miejscowość na szlaku do Everest Base Camp. Rady przeczytane na blogach przed wyjazdem, że w NAMCHE BAZAAR można kupić wiele taniego nowego lub używanego sprzętu górskiego minęły się z prawdą. Sam bazar przypomina polskie targowisko z chińskim towarem – głównie dla lokalnych [buty, koce itp.]. Ceny dla „białych” potrafią czasem rozśmieszyć. Ci handlarze wolą być dowcipni, niż coś sprzedać. Namche jest drogim przystankiem dla backpackerów. Chociaż przyzwoita dwójka kosztuje 200Rs to na tym wydatki się dopiero rozpoczynają.. i tu ukazuje się drugie oblicze himalajskich tubylców. Pytasz się o pokój, grzecznie zostaje ci pokazany, decydujesz się, bierzesz klucze i zaraz na ścianie widzisz karteczkę, która informuje: „JEŚLI U NAS NIE JESZ, POLICZYMY CI ZA TO” [?!] – podpisane: hotele i guesthousy Namche.. Każdy pokój ma swój zeszyt. Jeśli nie zamawiasz u nich jedzenia, zaczepiają cię i grożą, że cię „zczardżują” drożej za pokój. Gdy dotrze do nich, że nie jesteś bogatym Rosjaninem czy Francuzem, który przejada 1500 Rs dziennie [o to nie tak trudno – cały pic jest w tym, że ryż z warzywami kosztuje tyle co nocleg], zaczynają traktować cię po prostu jak śmiecia: próbują wyprosić cię ze stolika przy którym właśnie usiadłeś tłumacząc to jakąś rezerwacją, burczą coś, że na twój pokój też się nagle jakaś rezerwacja znalazła – SZCZYT CHAMSTWA!! Mieszkaliśmy w Khumbu Lodge – nie polecam !!! A ode mnie, to im możecie nawet ogień podłożyć! Zastanawiałem się, skąd się bierze w Himalajach ta grupa „hotelarzy i restauratorów”. Czy to Szerpowie, którzy po latach odłożyli ciężko wytargane na barkach pieniądze? Nie wiem. Za ścianą mieszkali Anglicy, którzy co rano byli budzeni słodkim „Good Morning” i gorącą wodą podawaną w misce pod drzwiami [ciepły prysznic to koszt 250Rs – z kranu leje się lodowata woda, aż zęby wykręca]. Nad mini umywaleczką [aby czasem coś wiecej nie zmoczyć poza szczoteczką do zębów] kolejna kartka: „PRANIE ZABRONIONE – MAMY SERWIS OD TEGO” [cennik prania wyszczególnia kolejne części garderoby, np. t-shirt ok. 60Rs..]. Ładowanie baterii itp. kosztuje 100Rs za godzinę.. [wyżej w górach podobno nawet do 300 Rs]. Jeść można w knajpce dla lokalnych, jeśli uda się taką znaleźć, choć i w takich miejscach kusi ich diabeł, aby rzucić ceną „dla białych”. Rarytasem są pokoje z łazienkami, których ceny są podawane od razu w $ [15-25$/pokój]. TREKKING W HIMALAJACH TO NIE TANIA IMPREZA. Jak już weźmiesz z Polski wszystko [z namiotem itd.], aby byś jak najbardziej niezależnym, to tego nie uniesiesz i będziesz musiał Szerpę wynajać i tak :]
Nawet urocze dzieciaczki tracą swą słodycz, gdy zaraz po tradycyjnym „NAMASTE” [pozdrowienie] śmiało wołają „Dollar!” [czasem pomijają formułkę o słodyczach]. Tylko widok gór rekompensuje nieprzyjemności.

Cena 1,5l Coca-Coli to 300Rs
Ten produkt jest wszędzie! Jedyna forma transportu to samolot do Lukli [podobno 80Rs koszuje transport 1kg towaru] + plecy Szerpy, więc to tłumaczy wysokość cen.
Popularne rarytasy transportowane z myślą o tęskniących za nimi turystami to: SNICKERS, MARS i spółka, whisky [czy whiskey, bo wiem, że to różnica, ale nie dam głowy za to „e”] JAŚ WĘDROWNICZEK i piwo SAN MIGUEL [do tej pory kojarzyłem tylko z Hiszpanią].
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (17)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
mikekamler
mikekamler - 2008-10-27 12:41
Whisky - szkocka forma, whiskey amerykanski :]
 
SZEFcu
SZEFcu - 2008-10-30 23:08
a może w podzięce im "Burn"'a zrób ;)
zanim straż dojedzie to troche potrwa ;)
 
 
Shaolin
Tomek Kamiński
zwiedził 10% świata (20 państw)
Zasoby: 324 wpisy324 144 komentarze144 3898 zdjęć3898 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
05.04.2013 - 12.04.2013
 
 
16.01.2013 - 23.02.2013
 
 
07.04.2012 - 10.04.2012