Dzień poświęcony na aklimatyzację [granica 3000m n.p.m.]. Dziś wdrapaliśmy się na ponad 3800m n.p.m. jako trening oraz na punkt widokowy. Marta miała nie wchodzić, ale na górze zrobiła miła niespodziankę pojawiając się jednak :] No i udało się:
--------------- ZOBACZYLIŚMY MT. EVEREST ---------------
I dziś zaczęliśmy się zastanawiać, czy nie zmienić naszych planów. Czynników, które zaważyły było kilka. Przewidziany dzienny budżet na ponad 16-dniowy trekking nie gwarantował mi wystarczającej dawki kalorii [ceny już mnie przerażały, a byłoby pewnie jeszcze gorzej wraz z rosnącą wysokością. Mimo, iż dziś nie miałem już żadnych objawów choroby wysokościowej, obawiałem się o nasze zdrowie, w kolejnych dniach wspinaczki. Przygotowanie kondycyjne nie ma znaczenia w związku z chorobą wysokościową, ale jasna sprawa, że jest bardzo ważne, a nasze nie było „podkręcane” na wyjazd :] Ponadto dziewczyny odpuściły temat wysp [Andamany] na rzecz trekkingu i Bangladeszu, a ja i Marta nie chcieliśmy z tego rezygnować. Trzy tygodnie mega-ciężkiego wysiłku w naszej 3-miesięcznej wyprawie uznaliśmy ostatecznie za za długi okres. W 100% jesteśmy teraz pewni tej decyzji. Przedsionek serca Himalajów zdobyty, a królowa widziana na tle czystego nieba :]
Karolina i Dominika walczą dalej – widzimy się z nimi na Sri Lance [albo może wcześniej – zobaczymy co wymyślimy jeszcze :]